Informacja dnia
Warszawskie Pogotowie Ratunkowe produkuje tlen (28.10.2021)
Czwarta fala koronawirusa COVID-19 przetacza się przez Europę. Na zachodzie, gdzie wskaźnik zaszczepionych jest najwyższy ludzie chorują, ale nie umierają w takiej skali, jak na początku pandemii. Mniej optymistyczna jest sytuacja we wschodniej Europie, w Rosji, na Łotwie, w Serbii, na Litwie, w Estonii i niestety także w Polsce, gdzie skala i tempo zakażeń zaczyna wyprzedzać wszelkie prognozy. Jest coraz więcej hospitalizacji, a to oznacza, że lawinowo rośnie też zapotrzebowanie na tlen medyczny, którego już raz brakowało nie tylko w Polsce, ale także
w Niemczech czy w Indiach. W stołecznym pogotowiu ratunkowym nie czekali na spełnienie się czarnych scenariuszy i uruchomili właśnie profesjonalną fabrykę tlenu. To pierwsza taka fabryka przy stacji pogotowia ratunkowego w Polsce.
Trzecia fala pandemii pokazała, że wystarczy od kilku do kilkunastu dni z rekordowymi liczbami zakażeń, by mocno pokiereszować system opieki zdrowotnej, a w przypadku Indii doprowadzić do jego załamania. W dniach, gdy notowano rekordowe liczby zakażeń koronawirusem COVID-19 zdarzało się, że brakowało tlenu, bo fabryki nie były w stanie zaspokoić krajowych potrzeb. Cały świat oglądał dramatyczne relacje z Indii, gdzie ludzie umierali na ulicach, bo w szpitalach brakowało tlenu dla kolejnych chorych. Do dramatycznej sytuacji doszło także w Polsce. W marcu 2020 roku w Szpitalu Tymczasowym w Międzynarodowych Targach Poznańskich w Poznaniu zabrakło tlenu medycznego. Trzeba było ewakuować 12 osób.
- Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam (...) Przyszło polecenie, żeby zakręcać kurki z tlenem lżejszym pacjentom, żeby tlenu w instalacji starczyło dla cięższych. (...) Oni gestykulowali rękami, pokazywali,
że się duszą - to fragmenty relacji pielęgniarki pracującej w szpitalu tymczasowym w Poznaniu,
w którym 30 marca 2020 roku zabrakło tlenu. Z kobietą rozmawiał dziennikarz Paweł Reszka związany
z tygodnikiem "Polityka".
Po doświadczeniach związanych z trzeba falami koronawirusa COVID-19 dyrekcja Stołecznego Pogotowia Ratunkowego postanowiła uniezależnić się od zewnętrznych dostaw tlenu. Zapadła decyzja o budowie specjalnej instalacji do jego produkcji. Środki na jej zakup i uruchomienie wyłożył samorząd województwa mazowieckiego w ramach dużego programu unijnego związanego z przeciwdziałaniem COVID-19.
- To niezależna instalacja do produkcji tlenu medycznego. Pierwsza taka w Polsce, bo nie słyszałem, by inne stacje pogotowia miały takie przyzakładowe instalacje do produkcji tlenu medycznego. To dla nas bardzo ważna inwestycja, bo tlen jest podstawowym lekiem dla pacjentów z COVID-19 – mówi dr Karol Bielski, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SP ZOZ w Warszawie
– Nie musimy już martwić się czy zamówiony transport z butlami z tlenem dojedzie do nas na czas. To zapewnia nam niezależność, daje komfort i zapewnia bezpieczeństwo pacjentom bez względu na sytuację epidemiologiczną w kraju.
Od kilku dni ta amerykańska instalacja w stołecznym pogotowiu ratunkowym pracuje już pełną parą.
W procesie produkcji tlenu medycznego wykorzystywane jest zwykle powietrze atmosferyczne, którego jest
pod dostatkiem.
- Specjalna sprężarka zasysa sprężone powietrze atmosferyczne, które trafia do specjalnego filtra,
czyli generatora tlenu - mówi Marcin Susdorf, kierownik techniczny Hydro-Gaz-Med. SP.J. z firmy,
która odpowiadała za instalację i rozruch fabryki tlenu w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego
i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SP ZOZ w Warszawie – On odfiltrowuje azot i zostawia tlen
w stężeniu między 90, a 96%. Instalacja wytwarza 4,2 m3 tlenu na godzinę. Co to oznacza w praktyce?
W ciągu godziny można wyprodukować tlen niezbędny do napełnienia jednej dużej butli tlenowej.
Instalacja nie jest wymagająca. Zajmuje niewiele miejsca, dlatego może być uruchomiona praktycznie wszędzie, a do jej obsługi wystarczy jedna osoba.
- Jest to w pełni zautomatyzowany proces. Po załączeniu agregatu, który nabija tlen praktycznie nie trzeba wykonywać żadnych dodatkowych czynności. Po nabiciu butli tlenowych agregat wyłącza się automatycznie – mówi Marian Lehmann, specjalista z działu administracyjno-technicznego Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie. – Proces nabicia 20 butli dwukilogramowych i 30 butli dziesięciokilogramowych trwa około 15/16 godzin.
Jedna dziesięciokilogramowa butla jest w stanie zapewnić dostęp do tlenu nawet kilku pacjentom.
- Tlen jest podstawowym lekarstwem w naszej codziennej pracy w ambulansie. Jest nieodłączny w hospitalizacji pacjentów chorych na Sars CoV-2 – mówi Klaudia Grażyńska, kierowniczka pruszkowskiej stacji wyczekiwania Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ
w Warszawie, ratowniczka medyczna – Pamiętajmy, że terapia tlenem jest kluczowa także w leczeniu wielu innych chorób, jak np. zapalenie krtani. Jest dobrym rozwiązaniem, że od teraz będziemy mieli choćby w części uniezależnić się do dostaw tlenu medycznego z firm zewnętrznych, bo w szczycie trzeciej fali w Polsce zdarzało się, że tlenu było jak na lekarstwo i trzeba było go mocno oszczędzać.
Stołecznie Pogotowie Ratunkowe od wielu miesięcy przygotowywało się na IV falę koronawirusa COVID-19. M.in. przeprowadzono rekordowe zakupy.
- Na osiemdziesiąt zespołów ratownictwa medycznego czterdzieści to najnowocześniejsze w Europie ambulanse, wyposażone w najlepszy, dostępny teraz na rynku sprzęt medyczny – mówi Piotr Owczarski, główny specjalista ds. promocji, marketingu i środków zewnętrznych – To stawia nas w europejskiej czołówce,
jeśli chodzi o wyposażenie stacji pogotowia ratunkowego. Jesteśmy liderem, a nasze ambulanse to małe szpitale na kółkach. Dziesięć ambulansów ma nie więcej niż dwa miesiące, a trzydzieści nie więcej niż półtora roku. Kupiliśmy także kilkadziesiąt defibrylatorów i 50 pomp infuzyjnych.
Od marca 2020 roku, gdy wykryto w Polsce pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem COVID-19
w stołecznym pogotowiu ratunkowym utrzymywany jest reżim sanitarny. W nawet najbardziej krytycznych momentach trzech fal pandemii nie odnotowano transmisji zakażenia koronawirusem na linii od pacjenta
do personelu, co w przypadku stacji pogotowia, która zatrudnia prawie 1500 osób, obsługuje prawie 8% wszystkich interwencji medycznych w kraju, a w skrajnych momentach trzeciej fali wyjeżdżała do pacjentów nawet 900 razy na dobę jest ogromnym sukcesem.
Tylko w stołecznym pogotowiu ratunkowym na walkę z trzema falami pandemii koronawirusa COVID-19 dyrekcja wydała aż 43 miliony złotych. W ciągu roku zużyto prawie 150 tysięcy masek chirurgicznych, ponad 65 tysięcy masek FFP2, prawie 53 tys. masek FFP3, ponad 53 tys. kombinezonów ochronnych, prawie 26 tysięcy fartuchów ochronnych. Do tego ponad 1600 przyłbic, drugie tyle okularów ochronnych, ponad 72 tysiące ochraniaczy
na buty i prawie 3 miliony sztuk rękawiczek ochronnych. Przez rok w rejonie operacyjnym stołecznego pogotowia ambulanse przejechały łącznie prawie trzy miliony dziewięćset tysięcy kilometrów.
Informacja dnia
Gigantyczne wsparcie samorządu województwa mazowieckiego dla stołecznego pogotowia (24.08.2021 rok)
Aż 10 super nowoczesnych ambulansów przyjechało do stolicy
Warszawskie Pogotowie Ratunkowe zbroi się w najnowocześniejsze w Europie ambulanse.
W szczycie drugiej i trzeciej fali przyjechało ich aż 29, teraz jeszcze 10. Skala inwestycji w sprzęt jest tak duża, że stołeczne pogotowie jest już czołówce najlepiej wyposażonych stacji pogotowia ratunkowego w Europie.
Aby skutecznie ratować życie i zdrowie ludzi - oprócz bezcennego doświadczenia ratowników medycznych
i lekarzy; niezbędny są: nowoczesny sprzęt i najnowocześniejsza technologia, który pomaga w skutecznej diagnostyce oraz w podjęciu natychmiastowych czynności ratunkowych już na etapie przebywania pacjenta
w karetce.
- Czas odgrywa tu kluczową rolę, bo od szybkiej reakcji zespołu ratownictwa medycznego, który dysponuje zaawansowanym sprzętem zależą dalsze rokowania pacjenta – mówi Karol Bielski, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie – Współczesna medycyna ratunkowa opiera się na sprzęcie. Jest go coraz więcej, zajmuje on coraz więcej miejsca, zatem
i wielkość karetek oraz ich przeznaczenie zmienia się. Kiedyś służyły do jak najszybszego przewożenia pacjentów do szpitala, dzisiaj zamieniają się w jednoosobowe sale szpitalne, w których pacjentom udzielana jest zaawansowana pomoc medyczna, także z wykorzystaniem teletransmisji, czyli konsultacji z lekarzami - ekspertami prowadzonymi w czasie rzeczywistym na odległość. Z pełną odpowiedzialnością można powiedzieć, że ambulanse, które produkowane są dla potrzeb warszawskiego pogotowia ratunkowego to dzisiaj zaawansowane szpitale na kółkach, ze sprzętem, który można spotkać w najbardziej rozwiniętych technologiczne szpitalach na świecie.
Rewolucja technologiczna w stołecznym pogotowiu na niespotykaną w jego 124 - letniej historii skalę rozpoczęła się półtora roku temu. Motorem napędzającym zakupy i zmiany technologiczne były pierwsza, druga i trzecia fala pandemii Covid-19. Walka z nieznanym wirusem, którym zaraziło się już ponad 211 milionów ludzi
na świecie przypomniała wszystkim, że nauka, czas i sprzęt mają znaczenie.
- Dozbrajamy pogotowie na walkę z pandemią koronawirusa COVID-19, która wciąż trwa, choć w patrząc
na polskie statystyki można mieć złudne wrażenie, że problemu już nie ma i ten nas nie dotyczy.
Eksperci nie mają jednak złudzeń, że czwarta fala nadejdzie – mówi Lucjan Kadej, z-ca dyrektora
ds. technicznych WSPRiTS „Meditrans” SPZOZ w Warszawie – Tylko w weekend w niewielkim Izraelu na COVID-19 zachorowało 7277 osób, dlatego utrzymywanie wysokiego tempa zakupów karetek to dla nas priorytet.
Na zakupy wydawane są rekordowe sumy. Można powiedzieć, że historyczne, bo największe po ‘89 roku.
Zakup 29 nowoczesnych ambulansów, które od półtora roku jeżdżą po naszych ulicach pochłonął prawie
17 milionów złotych. Aby pokazać skalę posłużę się przykładem i podam, że walka z trzema falami pandemii kosztowała nas 43 miliony złotych.
Dziesięć ambulansów, które od dzisiaj pojawią się na ulicach rejonu operacyjnego WSPRiTS „Meditrans” SPZOZ w Warszawie, bo stołeczne pogotowie zabezpiecza medyczne nie tylko stolicę, ale i ościenne miasta i powiaty; m.in. trafią do Otwocka, Sulejówka i Wołomina. Są to ambulanse specjalistyczne, w których pracują zespoły trzyosobowe z lekarzem. Pozostałe siedem ambulansów trafi do zespołów podstawowych z Grochowa, Woli, Pragi, Raszyna, Ursynowa, Pruszkowa i Tłuszcza.
- Ambulanse, które rozpoczynają dzisiaj pracę to pojazdy typu „C” zbudowane na podwoziu samochodów Volkswagen Crafter kosztowały aż 5 656,23 zł. To duże wozy, które zapewnią komfort pracy zespołom ratownictwa medycznego, gdyż jest w nich o wiele więcej miejsca, niż w starych karetkach – mówi Piotr Owczarski, E.D., główny specjalista ds. promocji, marketingu i środków zewnętrznych WSPRiTS „Meditrans” SPZOZ w Warszawie – Komfort członków zespołów ratownictwa medycznego i pacjentów jest dla nas bardzo ważny. Każdy ambulans wyposażony jest w nosze transportowe, transporter, krzesełko kardiologiczne samojezdne, respirator transportowy, urządzenie do mechanicznej kompresji klatki piersiowej, deskę ortopedyczną oraz w defibrylator. W każdym ambulansie możliwa jest teletransmisja danych medycznych
do centrum teletransmisji WSPRiTS Meditrans SPZOZ w Warszawie. Oznacza to, że pacjent będzie konsultowany przez lekarzy kardiologów zdalnie. Nasze doświadczenia pokazują, że czas leczenia pacjenta skraca się
do godziny. I tak np. pacjent z zawałem nie będzie musiał być przewożony najpierw na szpitalny oddział ratunkowy, a potem na oddział hemodynamiki, tylko od razu trafi w ręce specjalistów. Stawiamy na szybką diagnostykę, bo tak wygląda nowoczesne ratownictwo medyczne w najbogatszych państwa świata.
- Praca w takim ambulansie wygląda zupełnie inaczej, niż w karetkach starszego typu, gdzie było ciasno,
a przez to mało komfortowo – mówi Paweł Wnuk, pielęgniarz z WSPRiTS „Meditrans” SPZOZ w Warszawie – Nowe ambulanse oraz ich bardzo bogate wyposażenie – często bardziej zaawansowane niż, wyposażenie ambulansów w innych państwach Europy i świata, nasze indywidualne podejście do pacjentów, a przede wszystkim empatia sprawiają, że pacjenci w naszych rękach czują się bezpiecznie i pewnie.
Jak widzą nowoczesną karetkę i sprzęt często mija strach lub jest on mniejszy.
Każdego dnia stołeczne pogotowie ratunkowe zabezpiecza swój rejon operacyjny 80 zespołami ratownictwa medycznego. Dzięki zakupom nowych pojazdów – jest ich już w sumie 39, spadł średni wiek warszawskich karetek.
Już połowa taboru, który jeździ po ulicach ma od jednego dnia do półtora roku. Ten wynik sprawia, że stołeczne
pogotowie już czołówce najlepiej wyposażonych stacji pogotowia ratunkowego w Europie, które jednocześnie dysponują najmniej wyeksploatowanym sprzętem.
- Nieustanie wspieramy nasze pogotowie ratunkowe. Robimy to w niespotykanej dotąd skali, nie tylko w Warszawie, ale także na całym Mazowszu. Dziesięć ambulansów, które właśnie przekazaliśmy zostały zakupione w realizowanego przez nas projektu unijnego oczywiście z naszym współfinansowaniem – mówi Adam Struzik, marszałek Województwa Mazowieckiego - Samorząd Województwa Mazowieckiego mądrze wykorzystuje środki unijne oraz własne środki inwestując krocie w całą służbę zdrowia, w tym w nasze szpitale. Przypomnę, że na ich doposażenie w ramach walki z pandemią wydaliśmy ponad 360 mln złotych, co plasuje nasze województwo na pierwszym miejscu w Polsce, jeśli chodzi o wielkość wydatkowanych środków.
Do tej pory do mazowieckich szpitali trafiło m.in. blisko 1900 sztuk aparatury medycznej, 40 tys. sztuk wyposażenia. Samorząd nie licząc przekazanych dzisiaj 10 ambulansów, wcześniej także je kupował. Przypomnę, że było to 30 ambulansów, które przekazaliśmy do 5 stacji pogotowia ratunkowego w Warszawie, Płocku, Radomiu, Ostrołęce i Siedlcach.
Warszawskie pogotowie ratunkowe to największa tego typu firma w kraju. Bierze udział w 8% wszystkich interwencji medycznych z zakresu ratownictwa medycznego w Polsce. To aż 250 tys. wyjazdów rocznie, czyli średnio 500 na dobę.
Informacja Dnia
Lato topielców w Polsce (20.08.2021)
Bijemy kolejne rekordy śmierci
Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że na świecie tonie rocznie aż 320 tysięcy osób. Polskie statystyki są jednymi z najgorszych w całej Europie. Każdego roku toną tu cztery osoby
na 100.000 mieszkańców, a to oznacza, że topielców jest dwa razy więcej, niż w pozostałych państwach Europy. Główne przyczyny utonięć w Polsce to alkohol, brawura i przecenianie swoich możliwości. Nie pomagają kampanie społeczne, bo Polak jest mądry dopiero po szkodzie, dlatego woda - także w tym roku; zbiera swoje żniwa. Od 1 kwietnia utonęło już 268 osób i nie ma dnia bez choćby jednego topielca. Ratownicy wodni biją na alarm, bo tak źle jeszcze nie było.
Wysokie temperatury ciągną ludzi do wody, dlatego jeziora, rzeki i polskie wybrzeże biją w tym roku frekwencyjne rekordy. Pandemia koronawirusa COVID-19 pokrzyżowała Polakom plany. Większość ze względów bezpieczeństwa zdecydowała się na spędzenie tegorocznych wakacji w kraju. W najbardziej popularnych kurortach miejsce na plaży trzeba zajmować już o świcie, bo potem szanse na znalezienie wolnego skrawka plaży spadają do zera. Polacy inaczej niż zachodni Europejczycy spędzają czas nad wodą. Gdy tam stawia się
na aktywność i sporty, u nas króluje alkohol, a wraz z nim brak hamulców.
W krajach Europy Zachodniej ludzie toną uprawiając sporty ekstremalne, nurkując, jeżdżąc na nartach wodnych czy skacząc do wody z kilkunastu metrów, Polacy topią się w gliniankach, próbując sforsować rzekę, wyskakując z żaglówki na środku jeziora lub przy falochronach i w miejscach, w których nie powinno ich być.
- Choć co roku lato należy do topielców, edukacja z zakresu bezpieczeństwa nad wodą jest fikcją.
Zajęcia z nauki pływania ograniczają się wyłącznie do zamkniętych basenów. Nie ma szkoleń na otwartych zbiornikach wodnych, gdzie panują zupełnie inne warunki, niż te na małej pływalni. W jeziorze, rzece czy morzu są prądy wodne, falowanie oraz zdradliwe dno - mówi Krzysztof Jaworski, prezes Legionowskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego – Szybko zapominamy o tym nad otwartą wodą. Tu nikt nie myśli
o bezpieczeństwie. Króluje za to beztroska. Nieodłącznym elementem wypoczynku nad wodą jest w Polsce alkohol. Po jego spożyciu włącza się chęć rywalizacji w wodzie – kto ile razy skoczy na główkę do wody,
kto najdalej wypłynie w głąb jeziora czy rzeki, kto najszybciej dopłynie do brzegu po wskoczeniu do wody
z pokładu żaglówki. Popisom nie ma końca, dlatego prędzej czy później dochodzi do tragedii. W tej loterii rzadko się wygrywa, a stawka większa, niż życie nabiera innego wymiaru.
Wystarczy jeden fałszywy ruch, by przyjemność zamieniła się w koszmar. Od 1 kwietnia w Polsce utonęło
już 268 osób i każdego dnia toną kolejne. Statystyki przerażają, bo co roku bijemy kolejne rekordy śmierci
nad wodą. Przeciętnie toną u nas cztery osoby na sto tysięcy mieszkańców, co plasuje nas na drugim miejscu
w Europie. Gorzej jest tylko w Rosji, gdzie w wodzie ginie jedenaście osób na sto tysięcy mieszkańców.
Według "British Medical Journal", aż 60 proc. utonięć w wodach otwartych na terenie Wielkiej Brytanii zdarza się zaledwie 3 metry od miejsc bezpiecznych. Dwie trzecie ofiar było dobrymi pływakami, zginęli, bo złapał
ich skurcz mięśni lub wpadli w panikę. W Polsce jest podobnie.
– W ubiegłym roku utonęło w Polsce aż 460 osób, z czego 210 straciło życie w wodzie w wakacje. Aż 117 z nich przed wejściem do wody spożywało alkohol. Tegoroczne statystyki tym bardziej przerażają, bo pobity został
już rekord wakacyjnych utonięć z zeszłego roku – życie w wodzie straciło już 268 osób, a wakacje w pełni
- mówi sierż. sztab. Mariusz Kurczyk z Komendy Głównej Policji – Do utonięć dochodzi głównie w miejscach, gdzie kąpiel jest zabroniona, a więc tam, gdzie kąpieliska są niestrzeżone i nie ma na nich ratowników WOPR.
Polacy często zachowują się jak duże dzieci. Są przerażająco nieodpowiedzialni, tak jakby ich życie nie miało żadnej wartości. Nie respektują elementarnych zasad, norm i przepisów, choć nasze umiejętności są mierne
w porównaniu z umiejętnościami jakie mają ludzie z zachodniej Europy.
Z badań WOPR wynika, że aż 80 proc. osób młodych - z grup objętych badaniami; nie potrafiło przepłynąć więcej niż 15-20 merów, a tylko 15% badanych zadeklarowało, że potrafi pływać. Reszta potrafi jedynie przez chwilę utrzymać się w wodzie. Kobiety tonią kilkakrotnie rzadziej niż mężczyźni, którzy brawurę uznają atrybut twardych mężczyzn. Alkohol jest jak paliwo jądrowe, które ludzi nakręca i wyzwala w nich chęć bezsensownej rywalizacji z brawurą w roli głównej. Szpan i popisy dopełniają reszty.
Nic zatem dziwnego, że od lat polską plagą wciąż są szokujące liczby śmiertelnych wypadków na drogach, podczas prac rolnych na budowach czy właśnie nad wodą. Aby tego było mało, Polacy kochają wypoczynek
na niestrzeżonych kąpieliskach, a kapoki traktują jak zbędny balast. Nie potrafią też ocenić swoich możliwości, dlatego często podejmują ryzyko, które kończy się śmiercią lub trwałym kalectwem, dlatego od maja 2013 roku w Zegrzu stacjonuje profesjonalny zespół ratownictwa medycznego.
– Wyposażyliśmy go w super nowoczesną łódź wyposażoną w bardzo mocny silnik, który pozwala jej osiągnąć prędkość 86 km/h. To oznacza, że w najdalsze miejsca na Zalewie Zegrzyńskim lub rzeki Narwi możemy dotrzeć w kilkanaście minut. Na jej pokładzie znajduje się zaawansowany sprzęt medyczny, w który wyposażone są ambulanse na kółkach. Na jej pokładzie m.in. znajduje się defibrylator, respirator, deskę ortopedyczną i nosze – mówi Karol Bielski, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego
i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie – Załoga składa się z dwóch ratowników medycznych oraz sternika z uprawnieniami ratownika wodnego. Ambulans wodny kosztował prawie pół miliona złotych.
Regułą jest, że ten, który pił, potem pływa. W Polsce na wielu kąpieliskach działają budki z piwem i jedzeniem na plaży. Co roku wodni ratownicy medyczni mają więc pełne ręce roboty.
- Tylko w tym roku i tylko nad Zalewem Zegrzyńskim interweniowaliśmy ponad sto razy. Skala poraża, bo lata mamy coraz cieplejsze, zatem i liczba chętnych, którzy szukają ochłody nad wodą lawinowo wzrasta
– mówi Paweł Świniarski, wodny ratownik medyczny, Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego
i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie - Najczęściej jesteśmy wzywani do urazów.
Są to pacjenci po skokach do wody w niebezpiecznych miejscach. Są to pacjenci z urazami kończyn górnych, dolnych. Są to pacjenci po topieniu się, z zatrzymaniem krążenia, z urazami czaszkowo-mózgowymi. Wzywani jesteśmy także do udarów, czy też zawałów mięśnia sercowego. Los takich pacjentów często zależy od tego,
jak szybko zareagują świadkowie zdarzenia.
Człowiek w wodzie traci ciepło 25 razy szybciej, niż na powietrzu. Szok termiczny wywołuje zaburzenia świadomości i halucynacje. Ludzie toną często niezauważeni przez innych i w ciszy. Energiczne ruchy wykonywane w wodzie jedynie przyśpieszają utratę energii, dlatego WOPR-owcy przypominają,
by np. po zachłyśnięciu się wodą za wszelką cenę twarz utrzymać nad powierzchnią wody pochylając ciało
do przodu. W przypadku zmęczenia należy ułożyć się na powierzchni wody - najlepiej na plecach; rozluźnić mięśnie i spokojnie oddychać. Można również odpoczywać, leżąc na piersiach. Wydech należy wykonywać
pod wodą, a następnie podnosząc głowę do góry, nabierać powietrza.
– Jeśli jesteśmy świadkami utonięcia lub jakiegoś innego nieszczęścia nad wodą, pierwszą rzeczą, którą powinniśmy zrobić to zawiadomić odpowiednie służby o zdarzeniu. Pamiętajmy, że bardzo ważne jest to,
by powiedzieć, gdzie dokładnie się znajdujemy. Jeżeli nie jesteśmy profesjonalnym ratownikiem, nigdy sami
nie podejmujmy bezpośredniej akcji ratunkowej. Nie wskakujmy do wody, bo to może skończyć się dwoma zgonami - mówi Krzysztof Jaworski, prezes Legionowskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego – Wykorzystajmy za to inne możliwości np. ludzi znajdujących się na plaży. Zmobilizujmy
ich do tego, by utworzyli łańcuch życia. Osobie tonącej spróbujmy podać jakiś przedmiot, który ta mogłaby chwycić, by z jego pomocą wyjść na brzeg. Nigdy nie podawajmy swojej ręki tonącej osobie, bo możemy
być wciągnięci pod wodę.
Zgodnie z prawem akcję reanimacyjną ma obowiązek podjąć każdy świadek zdarzenia. Polacy jednak
nie wiedzą, co robić w takich sytuacjach.
- Po wyciągnięciu osoby tonącej na brzeg natychmiast musimy przystąpić do czynności resuscytacyjnych
– 30 uciśnięć na dwa wdechy. Akcję ratowniczą powinniśmy prowadzić do czasu przybycia profesjonalnych służb ratownictwa medycznego - mówi Piotr Owczarski, główny specjalista ds. marketingu, promocji i środków zewnętrznych, Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ
w Warszawie – Pamiętajmy, aby zadbać o komfort termiczny osoby wyciągniętej z wody. Kiedy jest jej chłodno trzeba ją ogrzać, a jeśli gorąco, trzeba schłodzić jej organizm. Zadbajmy też o nawodnienie.
Tylko ryba nie tonie, dlatego nie każdego tonącego udaje się w porę uratować. Wyciąganie topielców z wody
to trauma na całe życie. Topielec jest ciężki i bezwładny – jego masa potrafi osiągnąć ponad stu kilogramów.
Do tego dochodzi krzyk rodziny, błagalne apele o ratowanie życia, którego już nie ma. Ludzie wierzą w cuda,
a cudów nie ma.
- Zawsze boli nas bardzo to, gdy nie da się komuś uratować życia. Najbardziej szkoda jest ludzi trzeźwych
i młodych - mówi Krzysztof Jaworski, prezes Legionowskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego - Znane jest takie powiedzenie, że ratownik wodny może komuś pomóc i uratować komuś życie tylko wtedy, kiedy cały czas jedną nogą stoi w łódce. I to prawda. Pracujemy 7 dni w tygodniu 24 godziny
na dobę.
Zanim wejdziesz do wody pomyśl.
INFORMACJA DNIA
Pandemia omdleń i zasłabnięć
UPAŁY I ODWODNIENIE NIEBEZPIECZNE DLA ZDROWIA (07.07.2021 rok)
Wróciły upały, a wraz z nimi fala omdleń i zasłabnięć. W całym kraju pogotowie ratunkowe
ma sporo pracy, bo wyjeżdża do osób, które się odwodniły, mają problemy sercowo-naczyniowe lub zaburzenia neurologiczne wywołane przegrzaniem organizmu. Część Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych przeżywa oblężenie, bo trafia do nich nawet 30% więcej pacjentów, niż w dni
z umiarkowaną temperaturą. Upały i odwodnienie dla organizmu są groźne, dlatego nie wolno
ich bagatelizować.
Chodnik rozgrzany do blisko 50 stopni C, a zaparkowany w centrum samochód do prawie 70 stopni.
Tak w praktyce wygląda upał w mieście, gdzie nie ma drzew, a za to jest dużo otwartej, betonowej przestrzeni.
Gdy do tego dołożymy jeszcze małą iskrę: zaduch, stres, brak wody czy szok termiczny związany z gwałtownymi zmianami temperatury np. wyjście z klimatyzowanej restauracji na pełne słońce; dochodzi do omdlenia
lub zasłabnięcia. Wiek nie ma tu znaczenia, bo problem dotyczy także ludzi młodych. Ryzyko omdlenia
lub zasłabnięcia wzrasta, gdy stoimy długo w kolejce, kościele czy na przystanku autobusowym.
- W taką pogodę jak ta dzisiaj, gdy termometry pokazują 32 stopnie w cieniu kluczowe jest odpowiednie nawodnienie organizmu – mówi Grzegorz Chudy, instruktor, ratownik medyczny Szkoła Ratownictwa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie. Najczęściej do zasłabnięć nie dochodzi w momencie, gdy wychodzimy na upał lub gdy przebywamy krótko
na słońcu, ale właśnie dlatego, że w taką pogodę szybko tracimy płyny, których niestety regularnie nie uzupełniamy. W czasie silnych upałów powinniśmy pić zatem od 1 do nawet 2 litrów wody więcej niż normalnie. Trzeba ją pić w małych ilościach, ale systematycznie.
Krótkotrwała utrata przytomności, czucia i zdolności wykonywania ruchów jest groźna dla zdrowia i życia, dlatego nie wolno jej bagatelizować.
- Gdy na ulicy, w metrze czy sklepie zauważymy, że ktoś stracił przytomność nie możemy odwracać głowy,
nie możemy się bać. Musimy natychmiast udzielić pomocy przedmedycznej. Czas ma tu ogromne znaczenie,
bo do utraty przytomności może dojść zarówno z przegrzania organizmu, ale także np. nagłej niewydolności
lub przewlekłych chorób neurologicznych, hormonalnych, toksykologicznych czy krążeniowo-oddechowych – mówi Piotr Owczarski, główny specjalista ds. promocji, marketingu i środków zewnętrznych Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie – Jeśli mamy do czynienia z chwilowym omdleniem trzeba ułożyć takiego człowieka na wznak z głową odgiętą do tyłu, podkładając poduszkę lub zwinięty koc pod plecy. Trzeba zapewnić mu dostęp świeżego powietrza poprzez rozpięcie uciskających części odzieży. Można skropić twarz zimną wodą. Napływ krwi do mózgu ułatwia uniesienie nóg zemdlonego w górę. Nie powinniśmy takiej osobie podawać niczego do picia.
Zupełnie inaczej postępujemy w przypadku osoby, która zasłabła - przy czym nie ma tu znaczenia jej wiek. Schemat postępowania jest zawsze taki sam.
- Należy ułożyć taką osobę na wznak, czyli pozycji leżącej na plecach z uniesionymi nad poziom tułowia nogami. To tak zwana pozycja przeciwwstrząsowa. Jeśli nie ma takiej możliwości, sadzamy takiego potrzebującego człowieka, pochylamy jego głowę podpierając ją łokciami lub rękami o uda lub kolana. Wszystko po to,
by wyrównać ciśnienie tętnicze – mówi dr Karol Bielski, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie – Oczywiście rozpinamy ubrania pod szyją, które mogą uciskać drogi oddechowe.
- Koniecznie musimy zadzwonić na numer 112, by wezwać profesjonalny zespół ratownictwa medycznego.
Nie czekamy z założonymi rękami na jego przyjazd tylko nadal udzielamy pomocy osobie potrzebującej.
Gdy zachodzi taka potrzeba podejmujemy czynności resuscytacyjne - mówi Grzegorz Chudy, instruktor, ratownik medyczny Szkoła Ratownictwa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie. Jeśli nie potrafimy tego zrobić lub potrzebujemy pomocy osoby trzeciej należy bezpośrednio się do niej zwrócić „Pani w czerwonym płaszczu, Pan w niebieskim garniturze. Proszę mi pomóc”.
Na tle Europy Polacy nie wypadają dobrze pod względem znajomości zasad pierwszej pomocy, dlatego bardzo często dochodzi do szokujących scen, takich jak ta, która rozegrała się w centrum Wadowic pod koniec kwietnia. Starsza kobieta nagle przewróciła się na chodnik i przestała się ruszać, a ludzie czekający na autobus nie udzielili jej pomocy tylko stali obok i udawali, że jej nie widzą. Do podobnych sytuacji doszło wcześniej także w Lubaniu czy Wrzeszczu oraz w wielu innych polskich miastach. Niestety normą staje się odwracanie głowy, zasłanianie się brakiem czasu lub strachem.
- Za nieudzielenie pomocy grożą nam sankcje karne. Kodeks karny przewiduje karę do 3 lat pozbawienia wolności - mówi Anna Adamkiewicz, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa – Pamiętajmy, żeby się nie bać. Udzielajmy pierwszej pomocy, tak jak to potrafimy robić. Nawet jeśli coś pójdzie nie tak i przy udzielaniu pomocy zrobimy komuś krzywdę, nie grożą nam za to żadne sankcje.
Do zasłabnięć i omdleń dochodzi często na przystankach, w środkach komunikacji miejskiej, w tym także
w warszawskim metrze, z którego usług korzysta nawet 700 tysięcy osób dziennie. Aby minimalizować zagrożenia metro dysponuje rozbudowanym systemem powiadamiania, a stacje wyposażone są w defibrylatory.
- W pociągach znajdują się przyciski powiadamiania maszynisty. Na stacjach znajdują się żółte telefony
do powiadamiania dyżurnego stacji. Na każdej stacji pracują osoby, które są przeszkolone z udzielania pierwszej pomocy i wiedzą jak skutecznie pomóc – mówi Paweł Siedlecki, Metro Warszawskie Sp.Zo.o. – Na każdej stacji jest defibrylator. Każdy pasażer może go użyć. Dzięki temu prostemu urządzeniu można uratować komuś życie.
Męcząca fala upałów utrzyma się w Polsce przez kilka najbliższych dni, dlatego należy unikać słońca w godzinach 11.00 – 17.00. Jeśli już musimy opuścić swój dom, warto zabrać ze sobą butelkę wody, okulary przeciwsłoneczne i czapkę z daszkiem, kapelusz lub parasol, który będzie chronił naszą głowę przez przegrzaniem lub udarem słonecznym.
INFORMACJA DNIA
Karetka dostępna od zaraz
Warszawskie Pogotowie Ratunkowe wyposaża w ambulanse kolejne stołeczne szpitale (01.06.2021 rok)
Już sześć wycofanych z systemu Państwowe Ratownictwo Medyczne ambulansów Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans" SPZOZ w Warszawie dostało nowe życie.
Od teraz będą pracowały w stołecznych szpitalach, Centrum Leczniczo-Rehabilitacyjnym i Medycyny Pracy
oraz w Ochotniczej Straży Pożarnej w Wesołej. Akcja reaktywacji kilkuletnich ambulansów nabiera tempa,
bo w Stołecznym Pogotowiu Ratunkowym od roku trwa największa w historii wymiana taboru na jeden
z najnowocześniejszych w tej części Europy.
Jeszcze nie tak dawno wiele z wycofanych z systemu karetek kończyło żywot na złomowisku, bo były one wyeksploatowane do granic możliwości. Tam najczęściej były rozbierane na części, a reszta trafiała do firm, które przerabiały je na żyletki. Od dwóch lat średnia wieku polskich karetek spada, bo zarówno Ministerstwo Zdrowia w ramach rządowego programu wymiany ambulansów jak i urzędy marszałkowskie oraz miasta finansują zakupy nowoczesnych karetek. Jak wynika z danych Centralnej Ewidencji Pojazdów średni wiek wykorzystywanej w Polsce karetki to równe dwanaście lat, a średni przebieg oscyluje w okolicach 268 tys. km, co oznacza, że wycofywane z systemu Państwowe Ratownictwo Medyczne ambulanse mogą dostać drugie życie. Dają im je w stolicy, a dokładniej w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans" SPZOZ w Warszawie. Karetki przechodzą gruntowny lifting, dostają gwarancję niezawodności, a następnie trafiają do tych, które nie mają ich wcale lub mają ich za mało.
- Nowe życie dostało już sześć karetek. Przekazaliśmy je strażakom z OSP Wesoła, Mazowieckiemu Specjalistycznemu Centrum Zdrowia w Pruszkowie, Mazowieckiemu Szpitalowi Bródnowskiemu, Szpitalowi Psychiatrycznemu „Szpital Nowowiejski" w Warszawie czy Centrum Leczniczo-Rehabilitacyjnemu i Medycyny Pracy także w Warszawie – mówi dr Karol Bielski, dyrektor WSPRiTS „Meditrans" SPZOZ w Warszawie. – Skoro odnawiamy tabor, to dlaczego sprzęt który z racji wieku nie spełnia już naszych oczekiwań, nie może pracować tam, gdzie jest potrzebny nawet od zaraz?
Przekazywane do szpitali i strażaków samochody to ambulanse zbudowane na podwozu Renault Trafic. Najstarszy ma 13, najmłodszy 7 lat. Wyposażone są m.in. w nosze wraz z transporterem, krzesełko transportowe, defibrylator, czy respirator.
Decyzja o przekazaniu karetek zapadła po przeprowadzeniu rekordowych zakupów nowych ambulansów
dla WSPRiTS „Meditrans" SPZOZ w Warszawie. W ciągu ostatniego roku do stolicy przyjechało aż 29 supernowoczesnych ambulansów o wartości blisko 17 mln złotych, a dziesięć kolejnych jest już w produkcji.
- Nasze ambulanse wyjeżdżają do pacjentów około 3,2 miliona razy rocznie, co daje średnio prawie 6 wyjazdów na jeden ambulans w ciągu doby. To oznacza, że karetki są bardziej eksploatowane niż jeszcze kilka lat temu
i częściej ulegają uszkodzeniu. Poza tym Warszawa się rozrasta. Władze stolicy szacują, że w ciągu najbliższych lat w stolicy przybędzie nawet 250 tysięcy osób. To tak, jakby Gdynię czy Katowice przenieść do Warszawy. Musimy mieć zatem supernowoczesne karetki, które będą tymczasowymi szpitalami na kółkach wyposażonymi w zaawansowany sprzęt do ratowania zdrowia i życia – mówi Piotr Owczarski, główny specjalista ds. marketingu, promocji i środków zewnętrznych WSPRiTS „Meditrans" SPZOZ w Warszawie – Cieszy nas,
że już co trzeci ambulans, który jeździ po ulicach Warszawy ma od dwóch do dziewięciu miesięcy. To plasuje nas w czołówce najnowocześniejszych stacji pogotowia ratunkowego w tej części Europy.
Promotorem wymiany ambulansów na całym Mazowszu jest Adam Struzik, lekarz specjalista od chorób wewnętrznych, a jednocześnie marszałek Województwa Mazowieckiego.
- Mądrze wykorzystujemy środki unijne oraz środki samorządu inwestując krocie w służbę zdrowia. Na doposażenie szpitali w ramach walki z pandemią wydaliśmy ponad 360 mln złotych, co plasuje nas na pierwszym miejscu w Polsce, jeśli chodzi o wielkość wydanych środków. Do tej pory do mazowieckich szpitali trafiło m.in. blisko 1900 sztuk aparatury medycznej, 40 tys. sztuk wyposażenia – mówi Adam Struzik, marszałek Województwa Mazowieckiego – Zakupiliśmy też 30 ambulansów dla 5 stacji pogotowia ratunkowego w Warszawie, Płocku, Radomiu, Ostrołęce i Siedlcach.
Co trzeci ambulans w Polsce ma sześć lat lub więcej. Tymczasem w stolicy ta średnia spadła już o 30 miesięcy.
To nie ostatnie słowo, bo dyrekcja pogotowia planuje już kolejne zakupy, które przyczynią się do dalszego obniżania średniej wielu stołecznych ambulansów.
INFORMACJA DNIA
Dokument, który nikogo nie pozostawia obojętnym
Cała prawda o szczycie trzeciej fali w Polsce (08.05.2021)
Po raz pierwszy weszli z kamerami tam, gdzie dla innych wstęp był wzbroniony. Rozmawiali z tymi, którzy nie chcieli rozmawiać z innymi dziennikarzami. W końcu pokazali pacjentów zakażonych COVID-19, którzy po raz pierwszy zdecydowali się opowiedzieć światu o swojej trudnej walce z koronawirusem na wszystkich jej etapach. Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ
w Warszawie zrealizowała wyjątkowy
- bo jedyny taki w Europie; telewizyjny dokument o tym, czym tak naprawdę jest koronawirus i jak wygląda „Dzień w piekle na Ziemi” z perspektywy członków zespołu ratownictwa medycznego, pielęgniarek i lekarzy
z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie oraz pacjentów, którzy każdego dnia walczą o każdy oddech. Mecenat nad filmem objął samorząd województwa mazowieckiego, który na walkę z pandemią przeznaczył rekordową w skali kraju kwotę 360 milionów złotych.
Reżyserem filmu jest Piotr Owczarski, na co dzień rzecznik prasowy stołecznego pogotowia ratunkowego, który zdecydował się pokazać Polakom, jak naprawdę wygląda walka z pandemią COVID-19, z jakimi emocjami każdego dnia zmagają się kierowcy, ratownicy medyczni czy lekarze z pogotowia i pracujący na oddziałach COVID-owych w szpitalach oraz co czują pacjenci zakażeni wirusem.
Pandemia COVID- 19 bez precedensu postawiła życie większości ludzi na świecie na głowie
i przewartościowała życie miliardów ludzi wielu skazując wielu z nich na śmierć, głód, strach i niepewność. Niestety wciąż są ludzie i wcale nie jest ich mało, którzy nie wierzą w istnienie wirusa, tworzą kolejne teorie spiskowe i z premedytacją łamią obostrzenia sanitarne, w tym nie zachowują dystansu, nie noszą maseczek
i nie dezynfekują rąk świadomie narażając innych ludzi na zakażenie, a nawet na śmierć.
Zrealizowany przez reżysera dokument miał pokazać prawdziwą twarz trzeciej fali koronawirusa SARS Cov-2
na przykładzie stolicy. Dokument zrealizowany został w sercu cyklonu, a więc w WSPRiTS „Meditrans” SPZOZ
w Warszawie i w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie. Został zbudowany na wypowiedziach pacjentów zakażonych COVID-19, a także na wypowiedziach tych, którzy od roku ratują zdrowie i życie zakażonych często z ostrą niewydolnością oddechową.
Autor, chyba po raz pierwszy tak dosadnie i bezpośrednio pokazał prawdziwe oblicze SARS-CoV-2 , a także to,
jak bardzo wirus jest groźny dla każdego z nas i dla całej ludzkości.
Dokument ma charakter prewencyjny, edukacyjny i informacyjny. Realizatorzy w dokumencie postawili
na dynamikę, różnorodność planów i miejsc, by strumień przekazów tworzył zwartą i mocną formę.
Za produkcję filmu odpowiadała Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie, która w szczytach fali wyjeżdżała do pacjentów nawet 800 razy na dobę.
To pierwsza produkcja dokumentalna pogotowia w całej jego 124-letniej historii.
W produkcję dokumentu zaangażowano prestiżową firmę graficzną z Macedonii, która przygotowuje grafiki
dla największych koncernów farmaceutycznych i medycznych świata. Grafika powstała bezpłatnie i jest podziękowaniem za ofiarną pracę polskich lekarzy i wszystkich pracowników pogotowia ratunkowego, którzy robią, co mogą, by zatrzymać rozprzestrzenianie się pandemii.
Wszystkie osoby zaangażowane w produkcję filmu pracowały przy nim z największym poświęceniem i na własnej skórze odczuły, jak wygląda praca w szczelnie zamkniętych kombinezonach.
Postprodukcja filmu odbywała się w ekstremalnych warunkach, także w długi majowy weekend. Członkowie zespołu realizacyjnego poświęcili czas swoich rodzin, zrezygnowali z majówki, by film powstał w czasie,
gdy pacjenci zakażeni COVID-19 nadal walczą o życie w szpitalach, a liczby zgonów biją rekordy.
Z drugiej strony także w czasie kolejnych luzowań gospodarki i powolnego wracania do nowej normalności.
Autor filmu dziękuję Krzysztofowi Królakowi operatorowi kamery i montażyście filmu, który nie przerwał pracy nawet wtedy, gdy jego żona rodziła mu córkę. Opuścił pierwsze trzy dni jej życia, bo bezgranicznie poświęcił się produkcji, za co reżyser filmu jest mu bardzo wdzięczny do końca życia.
Ekipa realizująca dokument wierzy, że po jego obejrzeniu nikt nie pozostanie obojętnym, a choć cześć z tych, którzy nadal nie wierzą w istnienie koronawirusa, zmienią zdanie. Dokument ma także przypominać, że pandemia nadal trwa, wirus nadal jest groźny, dlatego przestrzeganie reżimów sanitarnych jest kluczowe.
Autor filmu podkreśla, że jeśli film zmieni myślenie choć jednego człowieka, przez co uda się uratować choć jedno ludzie życie, to warto było go zrealizować.
INFORMACJA DNIA
Miliony chorych, milionowe wydatki
Walka z pandemią drenuje budżety do granic (22.04.2021)
Pandemia COVID-19 jest jak żniwa. Nie oszczędza nikogo i niczego, także sprzętu i pieniędzy. Wirus dziesiątkuje rodziny, atakuje coraz młodszych, w tym także dzieci. Od czwartego marca na COVID-19 w Polsce zachorowało już ponad dwa miliony siedemset tysięcy osób, ponad 63 tys. zmarło. Tylko w stołecznym pogotowiu ratunkowym walka z pandemią kosztowała budżet ponad 43 miliony złotych i każdego dnia licznik z kosztami kręci się jak szalony. Słowem klucz jest tu odpowiedzialność społeczna. Bez zachowania dystansu i maseczek
na twarzy pandemia może trwać w nieskończoność, a koszty walki z pandemią będą biły kolejne rekordy.
W Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie sprawdzili, jak rok walki z pandemią koronawirusa SARS Cov- 2 wygląda w liczbach. Dane wprawiają
w osłupienie, bo pogotowie bije kolejne swoje rekordy i przekracza kolejne nieprzekraczalne dotąd granice.
Od początku wybuchu pandemii ambulanse pracujące w rejonie operacyjnym stołecznego pogotowia przejechały łącznie - uwaga prawie cztery miliony kilometrów. Z załogi liczącej prawie 1400 osób SARS-CoV-2 zakaziły się zaledwie 202 osoby, w tym 105 ratowników medycznych, 36 kierowców ratowników medycznych; 19 pielęgniarzy i pielęgniarek, 8 lekarzy i 30 kierowców. Od marca do 30 listopada 2020 roku kwarantannie poddano 350 osób, w tym 132 ratowników medycznych, 97 kierowców ratowników medycznych, 24 pielęgniarzy i pielęgniarek, 16 lekarzy i 69 kierowców.
Od samego początku pogotowie było profesjonalnie przygotowane do walki z COVID-19. Rygorystyczne przestrzegano tu surowych reżimów sanitarnych na tyle skutecznie, że do zakażeń w pogotowiu dochodziło wyłącznie pomiędzy pracownikami pogotowia. Transmisja wirusa pochodziła wyłącznie od rodzin członków zespołów ratownictwa medycznego. Źródłem ani jednego zakażenia nie był pacjent. To ogromne osiągnięcie,
bo przy 800 wyjazdach na dobę, a więc 5600 tygodniowo naprawdę trzeba być dobrze zorganizowanym, zabezpieczonym i przede wszystkim trzeba pilnować przestrzegania reżimów bez chodzenia na skróty, by osiągać takie efekty jak w stolicy.
Rygorystyczne przestrzeganie reżimów sanitarnych ma swoją cenę. M.in. na maseczki, kombinezony ochronne, przyłbice, okulary ochronne czy rękawiczki jednorazowe pogotowie wydało już ponad 43 miliony złotych. Dla porównania zakup 29 supernowoczesnych ambulansów pochłonął prawie 17 milionów złotych.
Od roku zespoły ratownictwa medycznego pracują na najwyższych obrotach często na granicy sił, ale tak trzeba, bo jeśli nie oni, to kto pomoże zakażonym? Ratownicy nie kryją złości, gdy widzą jak wiele osób lekceważy obostrzenia, nie zasłania ust i nosa narażając siebie, a przede wszystkim innych na zakażenie SARS Cov-2. Nieodpowiedzialne zachowania społeczne skazują wszystkich na przedłużanie się pandemii, która generuje kolejne koszty zarówno te społeczne, gospodarcze jak i realne finansowe, bo walka z pandemią kosztuje krocie.
W ciągu roku pogotowie zużyło prawie 150 tysięcy masek chirurgicznych, ponad 65 tysięcy masek FFP2, prawie 53 tys. masek FFP3, ponad 53 tys. kombinezonów ochronnych, prawie 26 tysięcy fartuchów ochronnych.
Do tego ponad 1600 przyłbic, drugie tyle okularów ochronnych, ponad 72 tysiące ochraniaczy na buty i uwaga prawie 3 miliony sztuk rękawiczek ochronnych. Od roku sztab ludzi jest zaangażowany w zakupy, wydawanie, rozliczanie środków ochronnych. To także bohaterowie naszych czasów, których jednak nie widać, a warto wiedzieć, że także dzięki nim wszystko działa. Karetki jeżdżą, bo dzielni mechanicy robią, co mogą, by wszystkie były zawsze w pełni sprawne, ratownicy mają materiały ochronne, bo dzielne koleżanki i koledzy system zamówień i dystrybucji opanowały do perfekcji, dlatego wszystko działa, tak jak powinno.
Wrażenie robią też inne liczby. Walka z trzema falami pandemii koronawirusa Covid-19 pokazała, że wirus nie tylko nie zna granic terytorialnych, ale pojęcie czasu dla niego także nie istnieje. Pandemia nie obchodzi urodzin, nie uznaje urlopów, wakacji i czasu wolnego, dlatego zespół stołecznego pogotowia ratunkowego na walkę
z SARS Cov-2 poświęcił prawie dwa miliony godzin.
Ranking szczepień także wygląda obiecująco. Do końca marca 2021 roku w stołecznym pogotowiu dwie dawki szczepionki przyjęło 375 osób, a kolejne 422 osoby zaszczepione zostały już pierwszą dawką. Dane są niepełne,
bo część osób, która współpracuje z pogotowiem zaszczepiła się w innych placówkach ochrony zdrowia, dlatego
nie zostały wykazane w statystykach pogotowia.
INFORMACJA DNIA
Pierwsza taka akcja w Polsce
Stołeczne Pogotowie Ratunkowe dzieli się swoimi karetkami z innymi (14.04.2021)
Na Mazowszu, podobnie jak w innych częściach kraju; karetki są dziś na wagę złota, dlatego Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie wycofane z pracy systemu Państwowe Ratownictwo Medyczne dwa ambulanse, przekazała strażakom z Ochotniczej Straży Pożarnej w Wesołej i Mazowieckiemu Specjalistycznemu Centrum Zdrowia w Pruszkowie. W pełni wyposażone karetki m.in. będą wykorzystywane do transportu pacjentów do szpitali jednoimiennych. Będą nimi także wożeni chętni
na szczepienia przeciwko COVID-19 oraz pacjenci na badania. To pierwsza tego typu akcja w Polsce,
gdzie pogotowie dzieli się swoimi karetkami z podmiotami, których nie stać na zakup nowych lub używanych ambulansów.
Przekazane zarówno strażakom, jak i szpitalowi ambulanse marki Renault Trafic służyły w stołecznym pogotowiu od 2014 roku. Wyposażone są m.in. w nosze wraz z transporterem, krzesełko transportowe, defibrylator,
czy respirator. Dla strażaków z OSP Wesoła praca w ambulansie nie jest niczym nowym, bo wśród strażaków
są czynni ratownicy medyczni. Dzięki karetce podniosą swoje zdolności operacyjne i od teraz do pożaru
czy wypadku drogowego wyślą zarówno wóz strażacki, jak i ambulans. Od jutra karetka będzie także wykorzystywana do transportu pacjentów do punktów szczepień.
Z kolei Mazowieckie Specjalistyczne Centrum Zdrowia w Pruszkowie będzie wykorzystywało ambulans
do przewozu pacjentów na badania oraz do szpitali jednoimiennych. Sytuacja finansowa szpitala jest trudna,
bo ze względu na pandemię COVID-19, dyrekcja musiała ograniczyć liczbę łóżek szpitalnych na oddziałach,
co negatywnie odbiło się na jego przychodach. Bez wsparcia stołecznego pogotowia ratunkowego zakup używanego ambulansu nie byłby możliwy.
Decyzja o przekazaniu karetek zapadła po przeprowadzeniu rekordowych zakupów nowych ambulansów
dla WSPRiTS „Meditrans” SPZOZ w Warszawie. W ostatnim czasie do stolicy przyjechało aż 29 supernowoczesnych ambulansów o wartości blisko 17 mln złotych.
Od pierwszego dnia wybuchu pandemii największe w kraju środki na walkę z nią uruchomiły władze samorządu województwa mazowieckiego. To ponad 460 milionów złotych. Pieniądze poszły m.in. na zakup 30 ambulansów dla 5 stacji pogotowia ratunkowego, zakup środków ochrony osobistej, specjalne samorządowe dodatki covidowe dla pracowników, które są wypłacane tylko na Mazowszu.
Pieniądze mają znaczenie, bo przed pandemią stołeczne pogotowie ratunkowe wyjeżdżało średnio 450-500 razy na dobę. Teraz wyjazdów jest aż 760-800, od 30 do nawet 35% z nich dotyczy pacjentów zakażonych COVID-19 lub z podejrzeniem zakażenia. Do tego dochodzi także bieżąca praca pogotowia, czyli obsługiwanie wszelkich innych wezwań dotyczących udarów, zawałów serca, wypadków czy urazów.
INFORMACJA DNIA
TRZECIA FALA PRZYBIERA NA SILE
Stołeczne pogotowie ratunkowe ma pełne ręce roboty (22.03.2021)
Trzecia fala jest jak tornado. Wirus bez litości zakaża wszystkich, których spotka na swojej drodze.
Teraz wystarczą zaledwie dwie minuty bez zachowania dystansu społecznego, by się zakazić. „Ta wojna, wygląda inaczej, niż podczas pierwszej i drugiej fali" - mówią ratownicy medyczni z Warszawskiego Pogotowia Ratunkowego, którzy od kilkunastu dni mają pełne ręce roboty. Liczby porażają. Tylko w stolicy i ościennych miejscowościach zespoły ratownictwa medycznego wyjeżdżają do pacjentów średnio 800 razy na dobę.
Od 30 do 40% tych interwencji dotyczy osób zakażonych COVID-19 w wielu od 20 do 50 lat, których stan zdrowia w wielu przypadkach wymaga hospitalizacji.
Brytyjska mutacja wirusa to od kilku dni główny powód trzeciej fali COVID-19 w Polsce i w stolicy. Odpowiada już za od 60 do nawet 80% wszystkich zakażeń. Widzą to w stołecznym pogotowiu ratunkowym. Parkingi 38 stacji wyczekiwania są puste, a zespoły ratownictwa medycznego non stop są wysyłane przez dyspozytorów
do kolejnych interwencji.
W ubiegły piątek w stołecznym pogotowiu padł rekord ilości dekontaminacji. Było ich aż 260, czyli najwięcej
od początku wybuchu pandemii. To 260 przymusowych postojów i chwilowych wyłączeń ambulansów z systemu państwowego ratownictwa medycznego.
Zgodnie z przepisami dezynfekcja ambulansu musi być bowiem przeprowadzona po każdorazowym przewiezieniu pacjenta chorego na COVID-19 (lub podejrzanego o zakażenie) do szpitala, by wyeliminować ryzyko zakażenia innych pacjentów lub załogi karetki. Żeby dezynfekcja karetki była skuteczna, środek czyszczący musi znajdować się na noszach, podłogach czy ścianach minimum 40 minut.
Lawinowo rosnąca ilość dekontaminacji to tylko wierzchołek góry lodowej.
Pogotowie z pandemią walczy od roku, ale tego, co teraz się dzieje nie można porównać z pierwszą i drugą falą.
Teraz WSPRiTS „Meditrans" SPZOZ w Warszawie realizuje dwa razy więcej wyjazdów, niż w marcu 2020 roku, gdy średnio na dobę było ich od 400 do 450 interwencji. Od kilkunastu dni dyspozytorzy odbierają nawet 2000 telefonów na dobę. Osiemset z nich kończy się wyjazdem, ale są dni, że wyjazdów jest nawet 1400 razy na dobę. 30/ 40% z nich dotyczy pacjentów zakażonych COVID-19. Średnia wieku to 30 – 50 lat. Często spada
im saturacja poniżej 90% i wymagają hospitalizacji.
Coraz więcej hospitalizacji.
Każdego dnia do mazowieckich szpitali trafia od 50 do nawet 150 osób z COVID-19. To młodzi, mobilni i aktywni społecznie ludzie. Stan wielu z nich pogarsza się po dwóch dniach i wymagają intubacji. Lekarze nie ukrywają, że teraz przebieg choroby jest inny, niż wcześniej. Jej przebieg kliniczny jest bardziej skomplikowany, a pacjenci muszą być dłużej hospitalizowani.
Rekord bije rekord.
Warszawskie Pogotowie Ratunkowe bije też kolejne dzienne rekordy związane z ilością pobrań materiału biologicznego niezbędnego do wykonania testów w kierunku COVID-19. Narodowy Fundusz Zdrowia w stolicy zakontraktował szesnaście zespołów WSPRiTS „Meditrans" SPZOZ, które tym się zajmują.
Do 21 marca stołeczne pogotowie ratunkowe zrealizowało 6424 pobrań, tymczasem przez cały luty było ich 4788. W pierwszym tygodniu lutego ratownicy pobrali niewiele ponad 800 wymazów, a w drugim tygodniu marca było to już prawie 2 tys. Każdy dzień przynosi kolejny rekord. I tak na przykład wczoraj, czyli w niedzielę zespoły wymazowe wykonały 300 wymazów, a 21 lutego – 113. Szturmowany jest też punkt wymazowy
na ul. Woronicza. Przed punktem każdego dnia ustawiają się długie kolejki.
Stołeczne pogotowie ratunkowe od roku walczy na pierwszej linii frontu z COVID -19. Na każdej zmianie
to prawie 300 osób – w całym „ Meditrans" prawie 1400. Od pierwszego dnia zespoły ratownictwa medycznego zostały wyposażone we wszystkie potrzebne środki ochrony osobistej, by ograniczyć możliwość zakażenia się SARS Cov-2 do minimum. Dało to efekty. Żaden z ratowników nie zaraził się koronawirusem bezpośrednio
od pacjenta. Dodatkowo personel pogotowia jest już także zaszczepiony dwoma dawkami, co daje im więcej nadziei na lepsze jutro. Od marca 2020 roku samorząd województwa mazowieckiego, jako pierwszy i jak dotąd jedyny w Polsce uruchomił także specjalną pulę środków na wypłatę tzw. samorządowych dodatków covidowych. W WSPRiTS „Meditrans" SPZOZ w Warszawie są one wypłacane do dzisiaj.
INFORMACJA DNIA
Stołeczne pogotowie ratunkowe wysyła na ulice miasta najnowocześniejsze karetki (17.03.2021)
Warszawskie Pogotowie Ratunkowe bije rekordy wyjazdów do zakażonych koronawirusem COVID-19.
W porównaniu z marcem 2020 roku liczba interwencji podwoiła się średnio do 1400 wyjazdów. Przybywa chorych w stanie ciężkim i krytycznym, a transmisja wirusa bije kolejne niechlubne rekordy.
Dyrekcja stołecznego pogotowia ratunkowego uspokaja, że jest przygotowana na walkę z trzecią falą, a karetek w mieście nie zabraknie. Do Warszawy przyjechało aż 29 supernowoczesnych ambulansów o wartości blisko 17 mln złotych. To historyczny, bo największy zakup sprzętu od 1989 roku. Dyrekcja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i wkrótce do stolicy przyjadą kolejne ambulanse.
Każdego dnia to oni - ratownicy medyczni z warszawskiego pogotowia ratunkowego; walczą na pierwszej linii frontu z koronawirusem COVID-19. Nie jest łatwo, bo kolejne warianty wirusa są bardziej zakaźne
od poprzednich, a to oznacza, że z każdym dniem wzrasta ilość wyjazdów do pacjentów. Dla porównania
w marcu 2020, gdy wybuchła pierwsza fala; było ich dwa razy mniej, niż teraz. Są dni, że w rejonie operacyjnym WSPRiTS „Meditrans" SPZOZ w Warszawie liczba interwencji przekracza 1400 wyjazdów na dobę.
Walka z pandemią pochłania ogromne pieniądze, bo środki ochrony osobistej płyny do dezynfekcji czy testy kosztują krocie z drugiej strony mobilizuje do wymiany sprzętu i wielkich zakupów, które nie byłyby możliwe,
gdyby nie koronawirus.
Od roku dozbrajamy się na tą walkę. To rekordowe wydatki i zakupy – można powiedzieć, że historyczne,
bo największe po '89 roku. Rewolucja dzieje się na naszych oczach. Kupiliśmy już 29 supernowoczesnych ambulansów za kwotę prawie 17 milionów złotych. Pieniądze pochodziły zarówno z budżetu państwa, samorządu województwa mazowieckiego, jak i Unii Europejskiej. Wszystkie zakupione dla Warszawy
i okolicznych miejscowości, które wchodzą w rejon operacyjny stołecznego pogotowia ratunkowego karetki
to pojazdy typu „C". Są one przeznaczone dla zespołów ratownictwa medycznego.
To ruchome jednostki dedykowane intensywnej opiece medycznej. Zostały bogato wyposażone
w najnowocześniejszy sprzęt, by możliwy był zarówno bezpieczny transport, zawansowane leczenie,
jak i monitorowanie pacjentów. Są w nich zainstalowane systemy ABS, ASR, który zapobiega poślizgowi kół napędzanych poprzez zmniejszenie przekazywanego w czasie jazdy przez silnik zbyt dużego momentu obrotowego, EBD, czyli w elektroniczny rozdział siły hamowania czy ESP - system stabilizacji toru jazdy,
hamulce tarczowe przednie i tylne – wentylowane. W każdym ambulansie znajduje się defibrylator transportowy z możliwością teletransmisji danych medycznych do centrum teletransmisji WSPRiTS Meditrans SPZOZ
w Warszawie. Oznacza to, że w trakcie przewożenia pacjenta do szpitala możliwe jest prowadzenie konsultacji kardiologicznych w czasie rzeczywistym (telemedycyna). Są także transporter i nosze transportowe, a także profesjonalne urządzenia do mechanicznej kompresji klatki piersiowej czy krzesełko kardiologiczne samojezdne.
Taka ilość zakupionego sprzętu plasuje stołeczne pogotowie ratunkowe na wysokich miejscach w europejskich rankingach.
Jeśli ktoś chce wiedzieć, jak będzie wyglądać przyszłość Państwowego Ratownictwa Medycznego to warto zobaczyć nasz sprzęt, by przekonać się, jak mocno technologia i rozwiązania, o których się nam nie marzyło jeszcze kilka lat temu wchodzą, do karetek i rewolucjonizują zespoły ratownictwa medycznego w Polsce. Dzisiaj w stolicy mamy prawdziwe szpitale na kółkach, które na jakiś czas mogą zastąpić stacjonarny szpital. Z dumą mogę powiedzieć, że co trzeci ambulans, który jeździ po ulicach stolicy ma od dwóch tygodni do dziewięciu miesięcy. W dobie trzeciej fali i trwającej od roku walki z Covid-19 nowe karetki podniosą zdolności operacyjne zespołów ratownictwa medycznego, co nie jest bez znaczenia szczególnie teraz, gdy rośnie liczba wyjazdów
do pacjentów. Warto dodać, że pandemia kiedyś się skończy, a nowoczesny sprzęt zostanie i będzie ratował zdrowie i życie mieszkańców stolicy.
Warszawskie pogotowie ratunkowe to największa tego typu firma w kraju. Bierze udział w 8% wszystkich interwencji medycznych z zakresu ratownictwa medycznego w Polsce. To aż 250 tys. wyjazdów rocznie,
czyli średnio 500 na dobę. Dodatkowo pięć procent ze wszystkich ambulansów, którymi dysponuje Polska pracują w WSPRiTS „Meditrans" SPZOZ w Warszawie. Każdego dnia w rejonie operacyjnym stołecznego pogotowia ratunkowego pracuje 80 karetek oraz cztery ambulanse specjalne tzw. ambulanse covidowe,
które zostały skierowane wyłącznie do obsługi transportów pacjentów realizowanych na zlecenie lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej tzw. POZ. Na każdej zmianie pracuje w nich prawie 300 osób.
INFORMACJA DNIA
UCZĄ SIĘ SIEBIE I PANOWANIA NAD ABULANSAMI W EKSTREMALNYCH WARUNKACH (10.03.2021)
Co łączy profesjonalny tor z przeszkodami dla fanów szybkiej jazdy sportowymi autami z kierowcami ambulansów stołecznego pogotowia ratunkowego? Okazuje się, że wiele, bo jazda karetką na sygnale po ulicach Warszawy w godzinach szczytu coraz częściej przypomina jazdę po ekstremalnym torze z przeszkodami. Dlatego dyrekcja warszawskiego pogotowia ratunkowego swoich kierowców i kierowców-ratowników wysłała
na szkolenie z doskonalenia techniki jazdy. Zajęcia odbywają się na profesjonalnym torze w Modlinie pod okiem najlepszych trenerów. To pierwsza tego typu inicjatywa w Polsce. Wcześniej na takich torach swoje umiejętności szkolili wyłącznie funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, kierowcy służb specjalnych, żandarmerii wojskiej, policjanci i kierowcy VIP.
Mało kto wie, że warszawskie pogotowie ratunkowe jest największe w kraju. Obsługuje 8% wszystkich interwencji medycznych z zakresu ratownictwa medycznego w Polsce, czyli 250 tys. rocznie. Oznacza to,
że zespoły ratownictwa medycznego mają ich średnio ok. 500 na dobę. I choć o jakości pracy stołecznego pogotowia świadczą zarówno międzynarodowi audytorzy z jednostek certyfikujących, tytuły mistrzowskie zdobywane przez zespoły ratownictwa medycznego w mistrzostwach ratownictwa medycznego,
jak i liczne e-maile i listy od wdzięcznych pacjentów, to szybkie i sprawne dotarcie ambulansu do pacjenta
w zakorkowanej stolicy potrafi być nie lada wyzwaniem. Korki, kierowcy nagminnie łamiący przepisy
i wjeżdżający wprost pod koła rozpędzonych ambulansów to niestety norma. Wydłuża się więc nie tylko czas dojazdu karetek do pacjentów, ale dodatkowo zwiększa się liczba sytuacji niebezpiecznych, które w prostej linii mogą prowadzić do wypadków i kolizji.
W stolicy znaleziono na to sposób. Kierowcy ambulansów – jako pierwsi w Polsce szkolą się na profesjonalnym torze w Modlinie pod okiem wysokiej klasy trenerów ze szkoły bezpiecznej jazdy.
Kierowcy pogotowia uczą się nie tylko kontroli nad sobą, ale także tego, co zrobić, gdy auto wpadnie w poślizg
czy jak bezpiecznie hamować na śliskiej i mokrej nawierzchni. Szkolenia odbywają się często w ekstremalnych warunkach pogodowych, także we mgle czy przy silnych opadach śniegu.
Szkolenia składają się z wykładów teoretycznych i zajęć praktycznych, które odbywają się na torach szkoleniowym i treningowo-sportowym. Tory składają się z czterech płyt poślizgowych, płyt z szarpakiem, przeszkód suchych i mokrych. Na nawierzchni jezdni wszystkich modułów szkoleniowych umieszczono oznakowanie poziome odwzorowujące autentyczne warunki drogowe.
Zajęcia teoretyczne odbywają się w szesnastoosobowych grupach. Zajęcia praktycznie również - z jedną tylko różnicą. Do każdego kursanta przydzielony jest jeden instruktor i jeden samochód szkoleniowy.
Wszystkie symulacje i ćwiczenia realizowane są w kontrolowanych warunkach jazdy, ale z dużą intensywnością, bo praktyka czyni mistrza. Kierowcy ambulansów zdają sobie sprawę, że gdy do ćwiczonych sytuacji doszłoby
w naturalnych warunkach uznane zostałyby za niebezpieczne.
Kierowcy ambulansów uczą się więc jak minimalizować niebezpieczne sytuacje na drodze i jak minimalizować ryzyko jazdy.
Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że tylko w 2020 roku w całej Polsce doszło do 23 531 wypadków drogowych – rok wcześniej było ich aż 30 288. W zeszłym roku na drogach zginęło 2 480 osób, a jeszcze rok wcześniej aż 2 909 osób. W wypadkach w 2020 roku rannych zostało 26 456 osób. W porównaniu do 2019 roku, kiedy obrażenia odniosło 35 477 osób, liczba osób rannych zmniejszyła się aż o 9 021.
INFORMACJA DNIA
Nowoczesne karetki za 1.800.000 zł są już w stolicy (17.02.2021)
Kolejne trzy specjalistyczne ambulanse zbudowane na podwoziu samochodów marki Volkswagen Crafter są już we flocie WSPRiTS „Meditrans” SPZOZ w Warszawie. Żółte strzały m.in. są wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt medyczny,
w tym specjalistyczny defibrylator, urządzenie do mechanicznej kompresji klatki piersiowej, transporter i nosze transportowe, krzesełko kardiologiczne samojezdne oraz respirator transportowy.
Ambulanse będą pracować w stacji Hoża i stacji w Otwocku. Nowe karetki podniosą zdolności operacyjne zespołów ratownictwa medycznego, bo każdego dnia wyjeżdżają one do około 500 zgłoszeń.
Zakup ambulansów pochłonął 1.800.000 zł i został zrealizowany przez samorząd województwa mazowieckiego przy zaangażowaniu środków unijnych w ramach projektu unijnego finansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego oraz budżetu samorządu województwa mazowieckiego.
W rejonie obsługiwanym przez WSPRiTS „Meditrans” SP ZOZ w Warszawie pracują teraz 84 zespoły ratownictwa medycznego: w tym m.in. 12 specjalistycznych ZRM i 62 zespoły podstawowe oraz 4 ambulanse tzw. ambulanse covidowe, które zostały skierowane wyłącznie do obsługi transportów pacjentów realizowanych na zlecenie lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej tzw. POZ. Tzw. karetki covidowe są odpowiedzialne za odbiór pacjenta
z podejrzeniem zakażenia lub ze stwierdzonym zakażeniem koronawirusem COVID-19 ze szpitala lub z domu pacjenta i przewiezienie go do lecznicy specjalistycznej, która zajmie się jego leczeniem. Aby zminimalizować zagrożenie tzw. karetkę covidową obsługuje jedna osoba: kierowca - ratownik.
INFORMACJA DNIA
1.100.000 zł na zakup specjalistycznej karetki neonatologicznej
Władze Warszawy i Mazowsza połączyły siły (29.01.2021)
Współpraca ponad podziałami jest możliwa. Udowodnili to dzisiaj prezydent Miasta Stołecznego Warszawy Rafał Trzaskowski oraz wicemarszałek Województwa Mazowieckiego Elżbieta Lanc, którzy sfinansują zakup najnowocześniejszego w Polsce ambulansu neonatologicznego
do ratowania zdrowia i życia oraz do bezpiecznego transportu wcześniaków i niemowlaków. Pojazd będzie kosztował ponad milion złotych. Samorząd Mazowsza przeznaczył na ten cel 600 tysięcy złotych, a Miasta Stołecznego Warszawy 500 tysięcy złotych. Zakup karetki jest konieczny, bo w stolicy rocznie rodzi się ponad 36 tysięcy dzieci, a dwa ambulanse neontologiczne – jeden warszawskiego pogotowia, które zajmują się ich transportem; czasy świetności mają już za sobą.
Uroczyste podpisane umowy na zakup specjalistycznej karetki przeznaczonej do transportu noworodków i wcześniaków odbyło się w Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawy.
Prezydent stolicy Rafał Trzaskowski podkreślał, że ambulans neonatologiczny współfinansowany ze środków miasta posłuży przede wszystkim do ratowania życia i zdrowia noworodków i wcześniaków z bardzo niską wagą urodzeniową.
- Karetka, która jest ma już blisko 10 lat i jest mocno wyeksploatowana, a stan pojazdu ma wpływ na bezpieczeństwo małych pacjentów i personelu. Dlatego podjąłem decyzję o przekazaniu Meditrans 500 tysięcy złotych, czyli połowy kwoty potrzebnej do zakupu nowego ambulansu wraz z wyposażeniem – powiedział Rafał Trzaskowski, prezydent Miasta Stołecznego Warszawy.
Z kolei wicemarszałek województwa mazowieckiego Elżbieta Lanc podkreślała, że władze województwa od długiego czasu wspierają WSPRiTS „Meditrans” SPZOZ w Warszawie poprzez systematyczny zakup nowych karetek dla zespołów ratownictwa medycznego – tylko w 2020 roku przekazano ich aż 13. Samorząd województwa na ten cel wydał 6,6 mln złotych. Dodatkowo władze województwa mazowieckiego przy udziale środków z Europejskiego Funduszu Społecznego, budżetu Państwa i własnych finansują m.in. dodatki specjalne dla personelu medycznego oraz pracowników administracji i obsługi zatrudnionych w Stacjach Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego.
- Nowy ambulans neonatologiczny zapewni bezpieczny transport wcześniaków i noworodków
z ciężkimi schorzeniami. W grę wchodzi zdrowie i życie najmłodszych pacjentów, dlatego karetka musi być niezawodna, wysokiej jakości i dobrze wyposażona. Na doposażenie jednostki w taki pojazd przekażemy 600 tysięcy złotych – powiedziała Elżbieta Lanc, członek zarządu województwa mazowieckiego.
Nowoczesny ambulans neonatologiczny zastąpi zasłużony pojazd, który zrealizował na terenie Warszawy i okolicznych powiatów ponad 6,6 tys. transportów noworodków. M.in. będzie wyposażony w najnowocześniejszy sprzęt, w tym specjalistyczny inkubator oraz komplet sprzętu medycznego, w tym m.in. respirator transportowy, pompy infuzyjne, nawilżacze czy kardiomonitor.
- Dzięki specjalnej podstawie pod inkubator z zawieszeniem hydropneumatycznym, tzw. noszom pływającym, maksymalnie ograniczone są wstrząsy podczas transportu wcześniaków i noworodków – wyjaśniała.
- W tak wyposażonym przedziale medycznym, w ambulansie mali pacjenci w trakcie transportu będą mieli zapewnioną opiekę medyczną jak na oddziale intensywnej opieki medycznej w szpitalu – powiedziała dr Katarzyna Zapałowicz, neonatolog, koordynator zespołu wyjazdowego karetki noworodkowej.
Zakup nowoczesnego ambulansu neonatologicznego pochłonie 1,1 mln zł.
INFORMACJA DNIA
Brytyjscy audytorzy potwierdzają - mieszkańcy stolicy są w najlepszych rękach
Warszawskie Pogotowie Ratunkowe utrzymuje pozycję jednego z liderów jakości usług w zakresie ratownictwa medycznego na świecie (21.01.2021 rok).
Wielkie święto w warszawskim pogotowiu ratunkowym. Audytorzy z brytyjskiej jednostki certyfikującej Alcumus ISOQAR Ltd. wydali im właśnie certyfikat potwierdzający najwyższy poziom świadczenia usług ratownictwa medycznego, transportu medycznego, łączności radiowej i przewodowej, zabezpieczenia medycznych działań ratowniczych podczas imprez masowych z zachowaniem najwyższych zasad bezpieczeństwa i higieny pracy przy jednoczesnym poszanowaniu środowiska naturalnego.
Tym samym Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie utrzymała pozycję jednego z liderów jakości usług w zakresie ratownictwa medycznego
na świecie. Dokument potwierdzający rygorystyczne podejście do jakości ma kluczowe znaczenie właśnie teraz – gdy trwa walka z drugą falą i przygotowaniami do trzeciej fali pandemii koronawirusa COVID-19, a ratownicy medyczni są na froncie walki z wirusem.
Proces akredytacji oraz spełnianie wymagań standardów ISO 9001:2015, ISO 14001:2015, ISO 45001:2018
nie należą do łatwych, bo audyty są bardzo rygorystyczne i prowadzone przez najwyższej klasy specjalistów.
Certyfikat zarządzania jakością, który utrzymało stołeczne pogotowie ratunkowe potwierdza, że warszawscy ratownicy medyczni należą do najlepszych z najlepszych. Modelowo wypełniają procedury według najwyższych światowych standardów. Gdy biorą udział w akcji ratowania życia i zdrowia ludzi, dają z siebie wszystko i robią to idealnie: minimalizują czas dojazdu, działają bardzo sprawnie i skutecznie oraz nieustannie szkolą się.
Audytorzy nie tylko sprawdzają dokumentację, ale kontrolują także pracę ratowników medycznych i pozostałych pracowników pogotowia w ich naturalnym środowisku, a więc w trakcie wykonywania swoich codziennych czynności, także tych z udziałem pacjentów.
- Utrzymanie przez nas certyfikatu ISO jest ważne szczególnie dla pacjentów, którzy nie muszą obawiać się wizyty zespołu ratownictwa medycznego. Mogą nas obdarzać największym zaufaniem, bo pracujemy według najlepszych norm i wzorców ogólnoświatowych – mówi Piotr Owczarski, główny specjalista ds. marketingu, promocji i środków zewnętrznych w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie - Certyfikat potwierdza, że każdego dnia zapewniamy najwyższą jakość usług realizowanych przez nas dla naszych pacjentów. Z drugiej strony potwierdza rozwój i zadowolenie naszych pracowników. Wysiłek wielu ludzi doprowadził do utrzymania w pogotowiu kluczowego międzynarodowego standardu wewnętrznego zarządzania jakością. Złośliwy powie, ale to tylko kolejny papierek. Otóż nie. Certyfikaty ISO zapewniają przewidywalność i stabilność, ale przede wszystkim pomagają wykrywać błędy i ułatwiają podejmowanie działań eliminujących ich przyczynę. Dodatkowo normy mają ogromny i pozytywny wpływ na większość aspektów naszego życia. Budują zaufanie i zwiększają świadomość marki jaką jest WSPRiTS „Meditrans” SPZOZ w Warszawie. Markę buduje się latami, a certyfikaty dodatkowo nie tylko to potwierdzają, ale i podwyższają jej wartość.
W dzisiejszych czasach spełnianie potrzeb i oczekiwań w oparciu o uznane na całym świecie zasady zarządzania jakością określone przez Międzynarodową Organizację Normalizacyjną (ISO) to nie tylko kolejny dokument
do oprawienia w ramki i powieszenia na ścianę.
Spełnianie wymogów jakościowych jest kluczowe przy udzielaniu pierwszej pomocy, bo gwarantuje pacjentom,
że zostaną otoczeni najwyższej klasy opieką, a ludzie którzy udzielają im pomocy wiedzą, jak zrobić to najlepiej
– mówi Sylwia Mróz, główna specjalistka ds. zintegrowanego systemu zarządzania - koordynatorka kontroli zarządczej w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ
w Warszawie.- Warszawskie Pogotowie Ratunkowe z powodzeniem może konkurować z podobnymi firmami
na całym świecie. - Certyfikat zarządzania jakością to dla nas także przykład na to, jak standardy mogą pomóc naszym kluczowym zasobom w ciągłym ulepszaniu ich zdolności operacyjnych, ale i wydajności, tak byśmy mogli skupić się na dostarczaniu najlepszej możliwej usługi za każdym razem – mówi dr Karol Bielski, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ
w Warszawie – W warszawskim pogotowiu dbamy o opiekę każdego dnia. Zapewniamy naszym pacjentom,
ale i klientom najwyższej jakości usługi zdrowotne. Teraz mamy na to kolejny, niezbity dowód.
Certyfikat ISO to nie tylko prestiż, ale i łatwiejsza droga w ubieganiu się o nowe kontrakty.
- Jako jedni z nielicznych możemy przedstawić naszym partnerom i potencjalnym kontrahentom, że mamy spójne, ujednolicone i dobrze udokumentowane procesy. Dzięki temu możemy zaoferować klientom i pacjentom jednolite usługi z gwarancją najwyższej jakości – mówi Piotr Owczarski, główny specjalista ds. marketingu, promocji i środków zewnętrznych Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie – Spójność jakości jest kluczowa w XXI wieku, a budowanie zaufania trwa latami. Działamy na coraz bardziej wymagającym rynku, a jakość jest głównym wyznacznikiem pozycji firmy
i jej rozwoju. Bez jakości nie ma nic. Równia pochyła, a za nią jest tylko przepaść. My nieustannie inwestujemy w ludzi i w technologię. Nasze karetki coraz częściej są jednołóżkowymi, samowystarczalnymi szpitalami
na kółkach. Ich możliwości coraz częściej wykraczają poza wyobraźnię przeciętnych ludzi.
Ludzkość oczekuje jakości. W dzisiejszych czasach byle jakość jest automatycznie negatywnie oceniana
i szeroko opisywana w mediach społecznościowych. Ten trend nie ominął też służby zdrowia i Państwowego Ratownictwa Medycznego. Managerowie szpitali czy stacji pogotowia ratunkowego wiedzą, że nie wystarczy tylko zapewnić pacjentom skutecznej opieki zdrowotnej i najodpowiedniejszego dla człowieka leczenia. Kluczowe jest zadowolenie pacjenta z udzielonej pomocy. Walkę o jakość wymusiły też prywatne firmy, które przeniosły międzynarodowe doświadczenia
na grunt polski.
Pojawił się naturalny nacisk na wyższą jakość i bezpieczeństwo opieki zdrowotnej. Dodatkowymi bodźcami były także: rozwój technologii medycznej oraz nowe zagrożenia, w tym COVID-19, które gruntownie przemodelowany dotychczasowe myślenie. Warszawskie pogotowie poszło jeszcze dalej. Dla niego ważnym bodźcem były także niekorzystne zmiany klimatyczne oraz coraz większa świadomość ekologiczna Polaków. System zarządzania środowiskowego oparty na normie ISO 14001: 2015, wdrożony w stołecznym pogotowiu ratunkowym jest odpowiedzią na te właśnie potrzeby i oczekiwania społeczne. Narodowy Fundusz Zdrowia nagradza najlepszych wyższymi notami w ocenie ofert podczas kontraktowania. Wzmocnił to kryterium.
- Systemy zarządzania w ochronie zdrowia oddziałują prewencyjnie, bo przeciwdziałają wystąpieniom ryzyka zagrożenia i minimalizują jego skalę działania oraz minimalizują zagrożenia wpływające na bezpieczeństwo pacjentów – puentuje Piotr Owczarski, główny specjalista ds. marketingu, promocji i środków zewnętrznych Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie.
INFORMACJA DNIA
Warszawskie Pogotowie Ratunkowe szczepi się
Zainteresowanie mniejsze, niż zakładano (18.01.2021 rok)
Trwają szczepienia pracowników największej w kraju stacji pogotowia ratunkowego – Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie. Tylko w weekend
w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w stolicy, który odpowiada za organizację szczepień dla pogotowia, wyszczepiono ponad 150 osób. Dyrekcja „Meditrans” ubolewa, że do dzisiaj z liczącej 1500 osób załogi tylko 600 osób zadeklarowało chęć udziału w narodowym programie szczepień. To poniżej średniej w tzw. grupie „O”.
Według szacunków grupa zero liczy około milion osób. Należą do mniej m.in. pracownicy pogotowia ratunkowego. Szczepienia przeciw COVID-19 są dobrowolne i darmowe, dlatego do udziału w nich nikogo
nie można zmusić. Zespoły Ratownictwa Medycznego od marca pracują w ekstremalnych warunkach,
na tzw. pierwszej linii frontu. To oni są często pierwszym kontaktem z osobami z symptomami świadczącymi
o zakażeniu koronawirusem COVID-19, a także każdego dnia zajmują się transportem osób zakażonych
do tzw. szpitali covidowych.
- Wielu naszych pracowników przeszło już zakażenie. Są także po testach na obecność przeciwciał koronawirusa.
Badanie to wykrywa przeciwciała anty-SARS-CoV-2 w klasie IgM, IgG lub obu klasach (IgG/IgM),
które są wytwarzane w odpowiedzi na kontakt z koronawirusem. Mają zatem naturalną odporność na jakiś czas, dlatego odłożyły decyzję o zaszczepieniu się – mówi Piotr Owczarski, główny specjalista ds. marketingu, promocji i środków zewnętrznych Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie. – Cieszymy się, że w grupie pracowników, którzy zdecydowali się na udział
w programie szczepień znalazło się tak dużo młodych ludzi. To są ratowniczki i ratownicy medyczni z pokolenia „Y”. Sporo jest osób z pokolenia „X” i bardzo dużo osób starszych, także tych w wieku emerytalnym.
Cieszy też fakt, że są to zarówno kierowcy, sekretarki jak i anestezjolodzy.
Tylko w sobotę zaszczepiono ponad 150 osób. Szczepienia zaczęły się o 10.00 i trwały do późnych godzin popołudniowych. Na korytarzach Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie, który jest szpitalem węzłowym wyznaczonym do organizacji i przeprowadzenia szczepień dla pracowników warszawskiego pogotowia ratunkowego, czuć było atmosferę nadziei. Wiele osób nie kryło wzruszenia, bo taka historyczna chwila nie zdarza się często.
- Szczepienie jest jednym z tych elementów, który może nas uratować. Powoli uzyskać zbiorową odporność, która daję gwarancję ochrony i dlatego to jest takie ważne. Wszyscy powinniśmy się szczepić - nie tylko medycy, ale wszyscy Polacy. Mam nadzieję, że to sprawnie pójdzie i wkrótce ten koszmar się zakończy. – mówi Zuzanna Skrzyńska, ratownik medyczny w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie – Samo szczepienie jest bezbolesne. Igiełka jest malutka
i naprawdę nic nie boli.
- Jestem lekarzem, anestezjologiem. Pracuję w ratownictwie medycznym od wielu lat. Mam codziennie styczność
z COVID-19. Zagrożenie jest bardzo duże, a szczepionka daje możliwość auto ochrony. Różne są głosy i teorie spiskowe na temat szczepionki. Nie będę z nimi polemizował. Trzeba pamiętać, że jeśli szczepionka stwarza jakiekolwiek możliwości zabezpieczenia przed infekcją, not o oczywiste jest dla mnie, że muszę ją przyjąć, bo chcę pracować mimo, że jestem w wieku emerytalnym – mówi lek. Janusz Krzysztof Kujawa, anestezjolog w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie – Szczepienie jest banalne, bo igła jest krótka i malutka. Odczucie jest takie, jakby ukąsił nas komar. Dodatkowo osoby, które prowadzą proces szczepień mają bardzo duże doświadczenie. Wiem, bo lata pracują
z pielęgniarkami i wiem, jaki fach mają w ręku.
Jedenastego stycznia ruszyła rządowa akcja informacyjna promująca szczepienia wśród Polaków pod hasłem #SzczepimySię. Jej twarzą jest Cezary Pazura. W spocie można usłyszeć, że „Szczepienie to nie tylko twoja sprawa. To sprawa życia i zdrowia innych”. Spot można znaleźć w Internecie i obejrzeć w telewizji.
Spoty inspirowane video można także usłyszeć w radio.
INFORMACJA DNIA
SZEŚĆ NOWOCZESNYCH AMBULANSÓW WESPRZE WALKĘ Z COVID-19 W STOLICY (14.12.2020 ROK)
Kolejne zakupy w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans"
SPZOZ w Warszawie. Na ulice stolicy wyjedzie 6 super nowoczesnych ambulansów, które zostały wyposażone
w najnowszej generacji sprzęt medyczny w tym w defibrylator transportowy z możliwością teletransmisji danych medycznych. W trakcie przewożenia pacjenta do szpitala możliwe będzie prowadzenie konsultacji kardiologicznych w czasie rzeczywistym. To tymczasowe, super nowoczesne, tymczasowe szpitale na kółkach. Inwestycja pochłonęła blisko 4 miliony złotych.
W walce z COVID-19 kluczowym elementem okazał się sprawny system Państwowego Ratownictwa Medycznego. Szybki i sprawny transport chorych do szpitali pomagał i nadal pomaga ograniczać zagrożenie,
bo wirus działa jak bomba biologiczna. W tym procesie Pogotowie Ratunkowe jest bezcenne. Niekończące się transporty chorych do szpitali wymagają jednak dużej ilości ambulansów, bo interwencji jest znacznie więcej,
niż przed wybuchem pandemii – mówi Piotr Owczarski, główny specjalista ds. promocji, marketingu i środków zewnętrznych WSPRiTS „Meditrans" SPZOZ w Warszawie. – COVID-19 przypomniał wszystkim, jak ważną rolę
w naszym życiu odgrywa pogotowie ratunkowe. Ludzie na nowo nauczyli się, jak zachowywać się na drogach, gdy przez miasto przejeżdża na sygnałach dźwiękowych i świetlnych ambulans. Władze miast uczą się jak przebudowywać drogi, by usprawniać przejazd służb, w tym pogotowia ratunkowego, gdy w godzinach szczytu miasta toną w korkach. Nowe karetki to prezent nie tylko dla warszawiaków, ale i dla członków zespołów ratownictwa medycznego, które będą w nich pracować. Jakość naszej pracy potwierdzają nie tylko certyfikaty ISO, ale i nowoczesny sprzęt. Komfort i bezpieczeństwo pacjentów i zespołów ratownictwa medycznego są bezcenne. Nie można na tym oszczędzać, a nowy sprzęt zapewnia jego i drugie.
Ambulanse wyprodukowane dla Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans" SPZOZ w Warszawie to pojazdy typu „C" zostały zbudowane na bazie Fiata Ducato.
Karetki mają systemy ABS, który zapobiega zablokowaniu kół w takcie awaryjnego hamowania, ASR,
który zapobiega poślizgowi kół napędzanych poprzez zmniejszenie przekazywanego w czasie jazdy przez silnik zbyt dużego momentu obrotowego, EBD, czyli w elektroniczny rozdział siły hamowania, ESP - system stabilizacji toru jazdy, hamulce tarczowe przednie i tylne – wentylowane czy w kurtyny powietrzne w kabinie kierowcy.
Każdy pojazd wyposażony jest w najnowszej generacji sprzęt medyczny: defibrylator transportowy z możliwością teletransmisji danych medycznych do centrum teletransmisji WSPRiTS „Meditrans" SPZOZ w Warszawie.
Oznacza to, że w trakcie przewożenia pacjenta do szpitala możliwe będzie prowadzenie konsultacji kardiologicznych w czasie rzeczywistym (telemedycyna). W karetkach znalazły się także: transporter i nosze transportowe, a także profesjonalne urządzenia do mechanicznej kompresji klatki piersiowej.
Ambulanse w przedziale medycznym wyposażone są także w dwa miejsca siedzące dla zespołu ratunkowego, instalację tlenową z punktami poboru tlenu typu AGA. W autach zamontowane są trzy niezależne instalacje elektryczne w tym dwie na 230V i jedną na 12V z odpowiednią ilością gniazd pozwalających na zasilanie różnego rodzaju sprzętu do monitorowania i ratowania życia pacjenta. Oświetlenie przedziału medycznego wykonano
w bardzo oszczędnej energetycznie technologii LED. Przedział medyczny jest wyposażony niezależne ogrzewanie, klimatyzacje i system wentylacji.
Ambulanse będą wykorzystywane jako jednostki intensywnej opieki, zaawansowanego leczenia i monitorowania pacjentów, a więc do ratowania życia w najcięższych przypadkach zagrożenia życia.
Inwestycja pochłonęła blisko cztery miliony złotych.
W rejonie obsługiwanym przez WSPRiTS „Meditrans" SPZOZ w Warszawie pracują teraz 84 zespoły ratownictwa medycznego: w tym m.in. 12 specjalistycznych ZRM i 62 zespoły podstawowe oraz 4 ambulanse tzw. ambulanse covidowe, które zostały skierowane wyłącznie do obsługi transportów pacjentów realizowanych na zlecenie lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej tzw. POZ. Tzw. karetki covidowe są odpowiedzialne za odbiór pacjenta
z podejrzeniem zakażenia lub ze stwierdzonym zakażeniem koronawirusem COVID-19 ze szpitala lub z domu pacjenta i przewiezienie go do lecznicy specjalistycznej, która zajmie się jego leczeniem. Aby zminimalizować zagrożenie tzw. karetkę covidową obsługuje jedna osoba: kierowca - ratownik.
Zakup nowoczesnych karetek szczególnie teraz, gdy na świecie zapotrzebowanie na sprzęt medyczny i środki ochrony osobistej wzrósł do poziomu niespotykanego nigdy wcześniej, a większość krajów kupuje dosłownie wszystko, jest bardzo trudny. Ambulanse kupowane są głównie w postępowaniach przetargowych przez jednostki budżetowe, a za ich produkcję odpowiadają specjalistyczne firmy, które można policzyć na palcach jednej ręki. Polskie firmy specjalizują się w takich produkcjach, dlatego ambulanse, wozy strażackie i radiowozy policyjne zamawia u nich cały świat. A to może rodzić problemy, bo możliwości produkcyjne takich firm
są ograniczone.
Karetki powstają na bazie cywilnych pojazdów dostawczych. Muszą być niezawodne, ponieważ m.in. od jakości
ich wykonania często zależy czy służby medyczne dotrą na miejsce na czas, by ratować ludzkie życie. Wymagania pojazdów z przeznaczeniem do transportu medycznego są zdefiniowane przez normę PN-EN 1789:2008 „Pojazdy mechaniczne i ich wyposażenie – ambulanse drogowe". Specyfikacja określa wymagania dotyczące konstrukcji (np. wymiary zewnętrzne i wewnętrzne, minimalny kąt otwarcia drzwi, ich liczba
oraz sposób otwarcia), jednostek napędowych (np. wzmocniony alternator, moc), a także listę wyposażenia medycznego ambulansów.
KOMUNIKATY
PRASOWE
Created in Meditrans.